logo

Ogólne
1 stycznia 2002 r. w 12 krajach Unii Europejskiej przeprowadzona została największa operacja finansowa w dziejach świata - wymiana walut narodowych na euro. Jak donoszą media, zakończyła się pełnym sukcesem. Eksperci NBP twierdzą, że na wprowadzeniu wspólnej waluty zyskamy, gdyż mniej będzie nas kosztowało prowadzenie jednego rachunku walutowego, w miejsce dotychczas kilku, zaostrzy się konkurencja między bankami, co powinno spowodować obniżenie cen usług bankowych, a podróżując po Europie nie będziemy musieli wymieniać np. marek na franki, franków na pesety itp., tracąc na kosztach tej wymiany. Przedsiębiorcom łatwiej będzie porównywać ceny ofert eksportowych i importowych krajów strefy euro oraz niższe będą tzw. koszty transakcyjne wymiany, związane z ryzykiem kursowym. Zastąpienie przez euro walut narodowych wyeliminowało ryzyko kursowe związane z transakcjami w tych walutach, a więc również konieczność ponoszenia kosztów na zabezpieczanie się przed ryzykiem. Polska do unii walutowej będzie dopuszczona dopiero po 2007 roku, ale Rafineria Gdańska i inne polskie firmy handlujące z tymi krajami, wszystkie transakcje z nimi prowadzą w nowej walucie. O to, czy przestawienie się na euro było operacją łatwą, zapytaliśmy przedstawicieli służb finansowych i marketingowych. - Dla firm większe znaczenie od tego co stało się 1 stycznia 2002 r miało wprowadzenie 1 stycznia 1999 sztywnego kursu pomiędzy walutami narodowymi Eurolandu a euro – mówi Łukasz Kwiatkowski, kierownik Zespołu Zarządzania Ryzykiem. – Ułatwiło to nam znacznie realizację transakcji na rynku walutowym. Zlecenia otrzymywaliśmy na różne waluty, ale przeliczaliśmy je po sztywnym kursie na euro i tak naprawdę handlujemy euro już od trzech lat – co prawda nie w postaci banknotów, czy monet. Z tego punktu widzenia pierwszy stycznia 2002 roku niczego nie zmienił. Najistotniejsze dla nas jest to, że od tego dnia utraciły ważność wszelkie kontrakty z firmami z Eurolandu zawierane w innych walutach niż euro, a rachunki w walutach narodowych Eurolandu zostały zamienione na rachunki w euro. Skończyły się więc problemy z przeliczaniem walut. Rafineria Gdańska nie zaciągała kredytów w euro, do spłacenia ma kredyt we frankach szwajcarskich, będących poza koszykiem euro, eksportuje rozliczając się w dolarach, a waluty narodowe używane były przy imporcie niektórych komponentów. Ropę naftową czy importowane paliwa rozliczamy w dolarach. - Wprowadzenie wspólnej waluty euro ma wpływ na naszą działalność, głównie w zakresie importu dodatków do naszych produktów – mówi Andrzej Januszkiewicz, kierownik Działu Handlu Zagranicznego. – Kupowaliśmy je od firm, które oferowały je w markach niemieckich, frankach francuskich czy guldenach i decyzję o zakupie od danej firmy podejmowaliśmy według kursu złotego do tych walut w dniu transakcji. Czasami, wkrótce po zawarciu kontraktu, kursy walut się zmieniały i decyzja korzystna jednego dnia okazywała się za kilka dni mniej korzystna. Obecnie to ryzyko nie istnieje – zmienia się tylko kurs złotego do euro. Zawierane transakcje walutowe są bardziej przejrzyste, a oferty łatwo porównywalne.