logo

Rozmowa z Pawłem Olechnowiczem, prezesem Grupy LOTOS.

Gazeta Wyborcza,

Rozmowa z Pawłem Olechnowiczem

GRZEGORZ KUBICKI: Dlaczego tak długo wzbraniał się pan przed piłką nożną?

PAWEŁ OLECHNOWICZ: Ale ja się przed niczym nie wzbraniałem. Tego tematu po prostu nie było. Sponsoring piłki nie mieścił się w standardach naszej firmy. Sprawy sądowe, korupcja czy awantury na stadionach nie odpowiadały standardom akceptowanym przez Grupę Lotos. I to nie był problem Lechii Gdańsk, w którą teraz zainwestowaliśmy, ale całej dyscypliny. Polska piłka była chora i nie mogliśmy z nią mieć nic wspólnego.

Co pana najbardziej raziło - korupcja, kibole?

Jedno i drugie. Dla mnie to niepojęte, że ktoś ma zawodowy kontrakt, dostaje pieniądze za pracę, a kombinuje coś jeszcze na boku - kupuje czy sprzedaje mecze. A zachowanie pseudokibiców... Czy naprawdę tak trudno zachować kulturę spontanicznej reakcji na grę idoli? Nie lepiej przyjść na mecz, dopingować swój zespół przez całe spotkanie, a nie rozglądać się dookoła, gdzie by tu zacząć awanturę?

A jednak w końcu weszliście w piłkę. Łudzi się pan, że to już koniec korupcji i zadym na stadionach?

Jestem realistą, choć nastąpiła znaczna poprawa. Piłka ma coraz większe wsparcie społeczne, zbliża się Euro 2012. W całym kraju pojawiają się „orliki“, w Gdańsku powstało 15 boisk wybudowanych przez prywatnych inwestorów. To wszystko ma pomóc kształtować postawę - młodzi ludzie idą tam pokopać piłkę, a nie dokopać sobie. Podoba mi się, że jest to zjawisko masowe. Być może dzieje się to głównie pod hasłem Euro 2012, ale myślę, że będzie to też później.

Jak pana przekonała Lechia?

Dla mnie ważna jest nie tylko pozycja drużyny w tabeli, choć to ona promuje markę, ale równie ważny jest standard jakości, sposób zachowania się, transparentność. To nienaruszalne zasady. Jeżeli dajemy swój znak, to musi być on dobrze reprezentowany. WLechii zmienił się zarząd, opracowano strategię rozwoju, która została zbudowana wręcz model owo. Klub jest co prawda dopiero na początku drogi, ale podoba mi się, że strategia została oparta o standardy międzynarodowe. Jeżeli Lechia potrafi to wdrożyć, to będzie co podziwiać. My chcemy pomóc w realizacji tego celu. Determinacja zarządu Lechii jeśli chodzi o nasze wejście do klubu była duża, ale nic nie robili na siłę. Chodziło o dopracowywanie programu.

Długo musieli ten program dopracowywać?

Z Lechią współpracujemy już od dwóch lat, choć dotychczas tylko z młodzieżą. Chcieliśmy w ten sposób być bliżej klubu, obserwować go, być wbezpośrednim kontakcie. To był sygnał, że być może jesteśmy zainteresowani finansowaniem pierwszej drużyny, ale po drugiej stronie musimy widzieć poprawę jakości.

Czy to prawda, że umowę z Lechią chcieliście podpisać już przed sezonem, ale wycofaliście się po tym, jak grupka pseudokibiców gdańskiego klubu w rasistowski sposób obrażała podczas sparingu w Wilnie swojego nowego piłkarza Deleu?

Ten incydent miał negatywny odbiór, choć nie miał wpływu na nasze decyzje. Wtedy i tak nie byliśmy jeszcze przygotowani do sponsorowania Lechii.

A premier Donald Tusk szepnął panu, że warto wspomóc jego ukochaną Lechię?

Absolutnie, żadnych rozmów nie było. Sądzę, że panu premierowi, mimo że czuję sympatię do Lechii, nawet przez usta by to nie przeszło.

To, co panu się najbardziej spodobało w tej Lechii?

Klub został wysoko oceniony przez firmę audytorską Ernst&Young,która oceniała sytuację finansową zespołów ekstraklasy - m.in. ich medialno ść i efektywność działania. Lechia zajęła w zestawieniu trzecie miejsce, a to znaczy, że idzie w dobrym kierunku. Lechia przygotowała program rozwoju infrastruktury, będzie miała nowe zaplecze, boiska czy nawet centra treningowe. I oczywiście odpowiednich ludzi, którzy będą to nadzorować. Jesteśmy firmą państwową i w zakresie sponsoringu podlegamy rygorystycznej ocenie właściciela, czyli ministra skarbu państwa. Jeśli Lechia nie będzie spełniała ustalonych w umowie standardów, to wycofamy się. Życzę sobie jednak, aby nasza współpraca była tak dobra, jak ta z Polskim Związkiem Narciarskim. Mimo pewnych kłopotów w przeszłości, na dziś jest to nasz najlepszy partner w sporcie, a współpraca jest modelowa.

Na co macie wpływ po zainwestowaniu w Lechię?

Nie mamy do zrobienia nic innego, jak tylko zgodzić się na finansowanie tego, co robią ludzie w Lechii. Nie będziemy ingerować, możemy jedynie coś podpowiedzieć. My mamy wydobywać ropę, produkować i sprzedawać paliwa. To jest nasze zadanie. A jeżeli część wypracowanych środków możemy przekazać np. drużynie piłkarskiej i jest to dobrze odbierane, to tylko nas to cieszy. Liczymy, że nasze wsparcie na tyle pomoże poprawić wartość zespołu, że przyciągnie to na nowy stadion w Gdańsku dużą rzeszę ludzi.

Na co będą wydawane wasze pieniądze? Mówi się, że przekażecie klubowi 5 mln zł rocznie, przez trzy lata.

Pieniądze z - nazwijmy to - puli podstawowej mają iść na budowę drużyny. Pozostała kwota to premie dla piłkarzy za miejsce w tabeli na koniec sezonu. Dlatego też nie przekazujemy informacji o pieniądzach. Ile damy, zależy to od postawy drużyny w lidze, a potem może także w pucharach. Nie są to gigantyczne pieniądze, ale spełniają oczekiwania klubu.

A jeśli Lechia już teraz awansuje do pucharów, to zwiększycie wkład w drużynę?

Nie. Podpisana na trzy lata umowa już teraz zawiera wszystkie scenariusze. A jeżeli potem umowa zostanie przedłużona, to też - przynajmniej w wymiarze finansowym - nic nie powinno się zmienić.

Czy na piłce da się w ogóle zarobić?

Nie znam się na tym, to złożona wiedza i inny zakres działalności niż ta, którą się zajmuję. Jako firma wypracowujemy jednak coraz większe pieniądze, więc za zgodą właściciela inwestujemy wsilną drużynę, spełniając tym samym oczekiwania lokalnego środowiska. W 2002 r. Grupa Lotos miała 5,2 mld zł przychodów, w tym roku jest to już blisko 20 mld. Ten wzrost nie bierze się z niczego, to nie jest tak, że cena ropy poszła w górę. Wtedy przerabiało się 4,5 mln ton, a w tym roku przerobimy 4 mln więcej. Część dochodów przeznaczamy na cele społeczne - sport jest takim celem.

Pojawiliście się na koszulkach Lechii, ale nie w nazwie drużyny. Kto tego nie chciał - wy czy klub?

Nie było dyskusji na ten temat. Szanujemy tradycyjną nazwę klubu i nie chcieliśmy jej zmieniać. Zresztą, w piłce to standard światowy. Drużyna ma swoją nazwę, a sponsor jest doceniany w inny sposób.

A pan gra w piłkę?

Każdy gdzieś kiedyś kopał, ale teraz nie gram. Nie jestem wielkim fanem futbolu, choć teraz zostanę kibicem Lechii. Jeśli chodzi o sport, to mniej lubię tzw. męskie dyscypliny, np. boks, bo trudno mi zaakceptować obijanie sobie głów. Uwielbiam za to narty, W każdej postaci, tenis, koszykówkę, siatkówkę, no i piłkę ręczną, wktórą kiedyś grałem. w podstawówce stałem na bramce, a na studiach grałem w polu.

Słyszałem, że lubi pan też pojeździć na rowerze i jest pan w tym niezły.

Rower zdecydowanie tak, ale tylko górski. Bo lubię dynamikę. Na górę w Bielsku-Białej - na Szyndzielnię - jeszcze wjadę. A to ponad 1100 m. Albo Klimczok. Jeszcze wyżej.

Co będzie z innymi drużynami, które sponsorujecie lub które zabiegają o wasze wsparcie?

Nic się nie zmieni. Chcemy wspierać drużyny grające wEr go Arenie, czyli siatkarzy i koszykarzy Trefla. Im też chcemy pomóc po to, by zapełnić nową halę. A jest to możliwe, co pokazały chociażby koszykarskie derby Trójmiasta, które oglądało aż 10 tys. ludzi.

A co z koszykarkami z Gdyni? To prawda, że zostawicie je po 2012 r., kiedy skończy się umowa?

Nie wiem, ale na pewno nie będziemy wspierać wszystkich. Mamy pulę pieniędzy, adekwatną do przychodów firmy, którą możemy podzielić na sport. Każdą umowę analizujemy, oceniamy, czy za wyłożone pieniądze mamy odpowiednią promocję marki.

Żużlowcy Wybrzeża Gdańsk skarżą się co roku, że przetrzymujecie ich z budżetem, przez co nie mogą zbudować dobrej drużyny.

Powinny być przede wszystkim realizowane cele, które wspólnie uzgadniamy. A nie najpierw kasa, a potem wyniki. Nie będzie wsparcia i pieniędzy, jeśli nie będzie jakości, transparentności i dobrej jazdy. Tłumaczenie się, że jakiś zawodnik z Danii nie dojechał albo przyjechał zmęczony i przez to zespół przegrał, nas nie satysfakcjonuje. Zresztą chciałbym, aby była to gdańska drużyna, a nie zbiór ludzi z zagranicy, którzy mają bardzo wysokie oczekiwania. Jeżeli nic się w żużlu nie zmieni, jeśli klub nadal będzie miał kłopoty z dopięciem budżetu, to nas w nim nie będzie.

Z jednej strony sponsorujecie Adama Małysza czy Justynę Kowalczyk, z drugiej ligowe drużyny siatkarzy, koszykarek, żużlowców czy teraz piłkarzy. Co się bardziej opłaca?

W sponsoring PZN weszliśmy w 2003 r. i był to strzał w dziesiątkę. Oni wynoszą naszą markę, także na rynku międzynarodowym. Stopa zwrotu na tym sponsoringu jest najwyższa. Żaden inny sport raczej tego nie osiągnie, choć i tak zdecydowanie większą część naszego budżetu na sponsoring pochłoną drużyny z Pomorza - Lechia czy zespoły z Ergo Areny.
W narciarstwie siedem lat temu wprowadziliśmy program „Szukamy następców mistrza“ - czyli Małysza, zbudowaliśmy zaplecze dla skoczków narciarskich. I dziś z dziewięciu zawodników w kadrze A, aż ośmiu to wychowankowie tego programu. Strzałem w dziesiątkę powinno być też nasze wejście w piłkę. Bo popularność tej dyscypliny nie skończy się na Euro 2012. Futbol jest wielki i będzie jeszcze większy w przyszłości. My chcemy, żeby był nie tylko wielki, ale i piękny.

Źródło: Gazeta Wyborcza