
Trójmiejskiemu kierowcy brakuje już tylko jednego punktu do zapewnienia sobie historycznego tytułu mistrza Europy. W norweskim Momarken Krzysztof Groblewski odniósł piąte w tym sezonie zwycięstwo w eliminacjach mistrzostw Europy. Polak podczas oficjalnych treningów czasowych był bezdyskusyjnie najszybszym zawodnikiem w Dywizji 1A. Wtedy okazało się, że tor w Norwegii opuszcza jego najgroźniejszy rywal do tytułu mistrza Starego Kontynentu Czech Jaroslav Kalny, którego peugeot 206 uległ awarii już podczas treningów. Dwa dobre występy w kwalifikacjach zagwarantowały zawodnikowi z Trójmiasta piąte pole startowe w finale A. - Założenie przed startem było jedno, zdobyć jak najwięcej punktów - mówi „Grobel“. W pierwszym rzędzie decydującego wyścigu ustawili się: zdobywca pole position Magnus Hansen (citroen C2) oraz Jussi Pinomäki (renault clio). - W finale miałem bardzo udany start i w pierwszy łuk wjechałem w okolicach trzeciej pozycji. Postanowiłem od razu skorzystać z joker lapa, który w dotychczasowych biegach na torze Momarken nie był moją mocną stroną. Po wyjeździe uplasowałem się na czwartej pozycji. W klasyfikacji zacząłem się piąć, gdy kolejni zawodnicy wjeżdżali w joker lapa. Ostatnim kierowcą, który to uczynił, był Pinomäki. Nie udało mu się wyjechać przede mną i tym samym zostałem zwycięzcą zawodów - opisał przebieg wyścigu finałowego Groblewski. - W niedzielę na torze panowały bardzo trudne warunki. W zasadzie padało cały dzień i dopiero finały rozegrane zostały w słońcu. Jednak także w tym biegu startowaliśmy na oponach deszczowych - powiedział Groblewski. Kolejne dwa miejsca na podium w Dywizji 1A zajęli Pinomäki i Jespersen. Ta dwójka wyprzedziła w punktacji generalnej najgroźniejszego jak do tej pory rywala Groblewskiego Czecha Kalnego. W punktacji generalnej Dywizji 1A Groblewski ma 31 punktów przewagi nad Pinomäkim. Kolejna runda odbędzie się w dniach 23 i 24 września na torze w Słomczynie. Jeśli reprezentant Lotosu zakwalifikuje się do jednego z finałów, czyli zdobędzie choćby jeden punkt, po raz pierwszy w historii zostanie mistrzem Europy.