
Żużlowcy Lotosu Gdańsk po zwycięstwie nad SC Daugavpils 62:28 awansowali do pierwszej ligi. Nie zawiedli zawodnicy, nie zawiedli kibice, którzy szczelnie wypełnili trybuny w tym najważniejszym meczu sezonu. Radość jednych i drugich, po ostatnim wyścigu, była ogromna.
Kilkanaście miesięcy temu gdański żużel znalazł się na niebezpiecznym zakręcie. Niby mieliśmy zespół w ekstralidze, ale to był tylko papierowy tygrys. Sponsor się wycofał, nie było pieniędzy, zawodnicy zerwali kontrakty. Sympatykom czarnego sportu zafundowano czarną rozpacz.
Wśród różnych koncepcji reaktywacji speedwaya nad Motławą zwyciężyła ta najbardziej radykalna, czyli budowania nowej drużyny od podstaw, od najniższej klasy rozgrywkowej. Na taki pomysł przystały władze miasta i Grupa Lotos S. A. Powstał nowy drugoligowy klub żużlowy z jasno sprecyzowanym planem działania. Za rok awans do pierwszej ligi, a w kolejnym sezonie odzyskanie miejsca w ekstralidze.
Trud zapewnienia powodzenia temu przedsięwzięciu wzięli na siebie prezes Gdańskiego Klubu Żużlowego Lotos Maciej Polny i trener Grzegorz Dzikowski. Ten pierwszy bardziej jeszcze dziennikarz niż zawodowy działacz, a może należałoby napisać sportowy menedżer, a ten drugi liczył na dobry kontakt z zawodnikami, których kontraktowano do Gdańska w ekspresowym tempie, aby zespół mógł rozpocząć sezon w kompletnym składzie.
W Polsce mówiono, że z pieniędzmi Lotosu awansowałby każdy. Nikt jednak tej kasy nie zamierzał w Gdańsku dawać za darmo, a budżet klubu był przykrojony na potrzeby drugoligowego awansu, bez finansowych fanaberii. Bywały więc przykre niespodzianki, ale koniec wieńczy dzieło. Mamy Lotos Gdańsk w pierwszej lidze, a ulubieńcem kibiców został najlepiej i najrówniej jeżdżący Krzysztof Jabłoński, któremu starty w drugiej lidze nie przeszkodziły sięgnąć po bardzo dobre piąte miejsce w indywidualnych mistrzostwach Polski.
Kiedy jednak minie już radość z tego awansu, to chciałbym wszystkim jego autorom przypomnieć, że to dopiero połowa drogi do celu. Celem głównym jest bowiem awans do ekstraligi. Mam nadzieję, że nikt się z tych planów nie wycofa, a za rok będziemy świętować powrót do krajowej elity speedwaya.