logo

Komunikaty

Brytyjczykom, Niemcom i Holendrom, eksploatującym norweskie pola naftowe, już za rok przybędzie konkurencja z Polski. W czerwcu 2008 r. gdańska Grupa Lotos ogłosi plan podboju roponośnego szelfu Morza Północnego. - Wkrótce weźmiemy udział w przetargach na eksploatację tych obszarów - mówi Marcin Zachowicz, rzecznik Lotosu. W tym celu koncern zarejestrował już w Norwegii spółkę Lotos Exploration and Production Norge, która zajmie się poszukiwaniem i wydobywaniem surowca. Jednak zainwestowane dotąd 3,9 mln zł to tylko pierwsza kropla inwestycji w Morzu Północnym. -Jeśli chce się na serio wydobywać ropę, trzeba się liczyć z wydatkami liczonymi w miliardach dolarów. Konieczne jest np. posiadanie platform wydobywczych - mówi Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. Zachowicz nie chce ujawnić, czy grupa kupi nowe platformy, czy wydzierżawi już istniejące i przeholuje na miejsce wierceń. - Analizujemy co jest bardziej opłacalne - dodaje Zachowicz. Zdaniem ekspertów norweskie złoże pozwoli Lotosowi uzyskiwać rocznie ok. 3 mln ton ropy przez 15-20 lat (sam koncern nie potwierdza tych wyliczeń). To trzykrotnie więcej niż Polska wydobywa obecnie, choć i tak za mało wobec zapotrzebowania szacowanego na 18 mln ton rocznie. Ropa z Norwegii pozwoli choć trochę zróżnicować źródła dostaw. A Lotos do 2012 r. zamierza przerabiać 40 proc. surowca innego niż rosyjski. - Sprowadzenie ropy z Morza Północnego jest tańsze niż jej import z krajów Bliskiego Wschodu - podkreśla Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z biura Refleks.