
To był wielki dzień dla prezesa Mieczysława Krawczyka, koszykarek Lotosu PKO BP i całej trójmiejskiej koszykówki. Rano z Bukaresztu nadeszła wiadomość, że w 2011 roku w Gdańsku, Gdyni i w Sopocie odbędą się mistrzostwa Europy koszykarek. Po południu w Krakowie koszykarki Lotosu PKO PB pokonały Wisłę Can Pack Kraków 74:58 i po raz drugi z rzędu zdobyły Puchar Polski.
Tym samym podopieczne trenera Romana Skrzecza pozostały niepokonanym zespołem na krajowych parkietach w tym sezonie.
Była to zarazem czwarta wygrana Lotosu, nad broniącą mistrzowskiego tytułu Wisłą. Zwycięską serię w konfrontacjach z Wisłą gdynianki rozpoczęły w Lesznie od zdobycia Superpucharu. Następnie były dwa zwycięstwa w rozgrywkach ligowych i to ostatnie w finale Pucharu Polski.
- Każde zwycięstwo ogromnie mnie cieszy - wyznał po ostatnim spotkaniu trener Skrzecz. - Dziewczyny czują się bardzo mocne. Naszym atutem jest pełna zaangażowania i determinacji gra w obronie. Jeśli Lotos i Wisła awansują do finału play off, konfrontacja ta będzie wielkim świętem żeńskiej koszykówki. Spotkają się zespoły prezentujące wysoki europejski poziom - dodał gdyński szkoleniowiec.
Najlepszą zawodniczką niedzielnego finału została rozgrywająca Lotosu Dominique Canty. Amerykanka ani na moment nie opuściła parkietu. Zdobyła 26 punktów oraz zaliczyła osiem zbiórek, dwie asysty i trzy przechwyty. Swietnie spisały się rownież Chamique Holdsclaw, Slobodanka Maksymović i Magdalena Leciejewska.
Losy meczu rozstrzygnęły się dopiero w ostatnich czterech minutach spotkania. - Nie potrafię powiedzieć, co się z nami stało - stwierdziła po spotkaniu najlepsza koszykarka Wisły, Anna Wielebnowska. - Gdynianki zaskoczyły nas ustawieniem strefy 4-1. Może też trochę zabrakło nam kondycji. Mam nadzieję, że w finale play off role się odwrócą - dodała krakowska środkowa, która ze swoich 20 pkt., aż 12 zdobyła po rzutach zza linii 6,25 m.
W pierwszej połowie gra była wyrównana, a prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Po dobrym początku gdynianek, inicjatywę przejęła Wisła. Lotos odrobił 10-punktową stratę, odzyskał prowadzenie, ale na przerwę schodził z 5-punktowym deficytem (33:38). Na początku drugiej połowy Maksymović oraz Holdsclaw szybko odrobiły straty i po kolejnym trafieniu tej ostatniej, gdynianki wygrywały 42:39. Po nich do akcji włączyły się Leciejewska i Canty. Na zwiększenie przewagi nie pozwoliła jednak Wielebnowska, która raz po raz trafiała “za trzy“. Krakowianki “pękły“ dopiero w końcówce. W ich szeregach, poza Wielebnowską, nie było zawodniczki, gotowej wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności za wynik. Agresywna obrona, przechwyty i szybkie kontrataki przesądziły o zasłużonym zwycięstwie Lotosu.