
Z Pawłem Olechnowiczem, prezesem Grupy Lotos, rozmawia Bartłomiej Mayer
Z Pawłem Olechnowiczem, prezesem Grupy Lotos, rozmawia Bartłomiej Mayer
Mówił Pan w maju 2008 r., że wskazane jest stworzenie aliansu, do którego polskie firmy (Orlen i Lotos) powinny zaprosić europejskiego partnera. I że pierwsze decyzje w tej sprawie powinny zapaść przed końcem roku, bo później może minąć ten najwłaściwszy moment. 2008 rok za nami, ale nic się nie wydarzyło. Czy “najwłaściwszy moment” minął?
- W drugiej połowie 2008 r. sytuacja na świecie zasadniczo się zmieniła. Na pewno mamy globalny kryzys finansowy, choć nie uważam, żebyśmy mieli w Polsce kryzys gospodarczy. Tak czy inaczej, rosyjskim koncernom, które bardzo poważnie przymierzały się do ekspansji na naszym rynku, zabrakło na to sił. Gdyby nie kryzys, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, i wtedy bez aliansu, o którym mówiłem, mielibyśmy spory kłopot. A teraz nie ma atmosfery do tworzenia dużych aliansów czy do przejęć; trzeba zająć się budową wartości firmy.
Kiedy należy podjąć działania, by taki alians powstał?
- O tym zadecydują właściciele. Skłaniam się ku temu, aby konkretne analizy przeprowadzić i decyzje podjąć nie teraz, ale najwcześniej za kilka miesięcy, np. w czerwcu lub w lipcu.
Dlaczego?
- Trzeba zaczekać, aż rynek się ustabilizuje. Już styczeń pokazuje, że grudniowe przewidywania dotyczące pierwszego kwartału 2009 r., nie były trafne. Na stabilizację trzeba trochę zaczekać. Nie miesiąc lub dwa, ale więcej niż kwartał.
Analitycy mówią, że w tym roku na niskim poziomie będzie dyferencjał (różnica w cenie ropy Ural i Brent) i marże rafineryjne, co niekorzystnie wpłynie na wyniki firm paliwowych. Obawiają się, że może to zagrozić finansowaniu Programu 10+ (inwestycji, dzięki której moce rafinerii wzrosną z 6 mln ton do 10,5 mln ton ropy rocznie). Jak Pan to ocenia?
- Spodziewałem się, że w IV kwartale 2008 r. dyferencjał bardziej spadnie. W efekcie sytuacja była pod tym względem tylko nieznacznie gorsza niż rok wcześniej. Mówiąc zaś o finansowaniu Programu 10+, odnosimy się do analiz rynkowych, które były robione w2006 r., gdy tę inwestycję zatwierdzano. Dziś, po raporcie UniCredit (Lotos został w nim wyceniony na zero – red.), wspólnie z radą nadzorczą analizujemy Program 10+ jeszcze raz. Chcemy się upewnić, jak bezpieczny jest ten projekt i cała firma...
Co wynika z tych analiz?
- Powiemy o tym, gdy analizy będą już gotowe. Na razie nasuwa mi się taki wniosek: trzy lata temu mieliśmy szczegółowe prognozy dotyczące cen ropy, poziomu marż, kursów walut itd. na kolejne lata. Obecne parametry na ten rok w zdecydowanej większości wypadków są lepsze niż te, jakie wyznaczyliśmy wtedy na 2009 r.
Czy dostrzega Pan dziś ryzyko tego, że trzeba będzie spowolnić prace inwestycyjne lub poszukać dodatkowego ich finansowania?
- Spowolnić? Absolutnie nie! To oznaczałoby dodatkowe koszty dla nas i korzyści dla konkurencji. Inwestycja zacznie się zwracać od momentu, gdy ruszy instalacja do destylacji, bo to ona jest najważniejsza z tego punktu widzenia. Zgodnie z przyjętym harmonogramem ma to nastąpić już w październiku tego roku. Każdy dzień opóźnienia to dodatkowy koszt.
Czyli spowolnienie na pewno nie. A dodatkowe finansowanie?
- Finansowanie zewnętrzne nie jest w żaden sposób zagrożone, bo stale spełniamy wszelkie wymogi instytucji kredytujących. Wewnętrzne też mamy zapewnione, bo wszelkie parametry efektywnościowe są zachowane. Gdyby zabrakło nam wewnętrznego finansowania, oznaczałoby to, że sprawność spółki pogorszyła się i sami musimy sobie z tym poradzić (zmieniając sposób zarządzania, ludzi itd.). Jeśli zabrakłoby finansowania zewnętrznego, trzeba byłoby poszukać kogoś nowego, kto te środki w zastępstwie by nam dał. W trudniejszej sytuacji możemy potrzebować kogoś, kto wejdzie do spółki i znajdzie takie finansowanie. I nie musi to być instytucja finansowa. Tak czy inaczej, trzeba wszystkie siły skoncentrować na jak najszybszym dokończeniu inwestycji. Dziś nie ma żadnego zagrożenia dotyczącego finansowania Programu 10+ ani terminów jego realizacji.
Ale dopuszcza Pan możliwość wejścia inwestora branżowego do Lotosu, gdyby były problemy z finansowaniem Programu 10+?
- Biznes jest sztuką realizmu. Jest też działalnością bardzo ważną społecznie. Zawsze trzeba podejmować decyzje najlepiej służące rozwojowi spółki i budowie jej wartości.
Niedługo moce przerobowe rafinerii w Gdańsku sięgną 10,5 mln ton ropy na rok. Na jak długo to wystarczy? Kiedy konieczna będzie kolejna inwestycja?
- Nie zakładam już zwiększenia mocy w Gdańsku. Dziś nie ma potrzeby zastanawiania się nad tym i nie sądzę, by taka potrzeba pojawiła się w 2012 czy 2015 r. Pytanie brzmi, czy wprzyszłości funkcjonować będzie tylko rafineria w Gdańsku, czy może także inne rafinerie, i to raczej nie w Polsce, ale w Europie. I tu wracamy do kwestii stworzenia aliansu.
Czy także inne projekty inwestycyjne Lotosu, oprócz Programu 10+, będą realizowane w dotychczasowym kształcie?
- Inne programy inwestycyjne, w szczególności projekty wydobywcze na Bałtyku i na Morzu Norweskim, również nie są z finansowego punktu widzenia zagrożone. Natomiast nie podejmujemy żadnych nowych wyzwań poza tymi, których realizacja rozpoczęła się jeszcze przed kryzysem. Uczestniczenie w nich oznacza konieczność ponoszenia kosztów aż do uruchomienia poszczególnych projektów. Dlatego za każdym razem trzeba dbać o to, by projekt był realizowany zgodnie z harmonogramem i jak najszybciej zaczął się zwracać. Co najmniej przez pół roku nie będziemy wchodzić w żadne nowe projekty – do czasu wspomnianej już stabilizacji rynku.
Strategia zakłada, że wydatki na projekty poszukiwawczo-wydobywcze do 2012 r. sięgną 5,1 mld zł. Czy z powodu kryzysu możliwe jest ich ograniczenie?
- Strategia obejmuje okres do 2012 r. Nawet jeśli dziś wstrzymamy się z jakimiś działaniami, wcale nie będzie to oznaczać, że dokonujemy zmian w wieloletniej strategii. Kwota 5,1 mld zł jest wciąż aktualna. W tym roku będziemy realizować te projekty, które są rozpoczęte i które wymagają kontynuacji. A przedsięwzięcia, które oznaczałyby wzrost wydatków do 5,1 mld zł, mogą być realizowane później, np. w 2011 r. Chyba że w połowie przyszłego roku – mamy taką możliwość – dokonamy zmian w strategii.
Czy sektor paliwowy, jako całość, zamknął 2008 r. stratą?
- Wynik będzie zły, to nie ulega wątpliwości. Zresztą myśmy już dawno mówili, że to, co dotyka Lotosu, dotknie – proporcjonalnie do skali przerobu ropy i skali zadłużenia walutowego – także innych firm. Dzisiaj jest to już widoczne dla wszystkich. Oszczegółach poinformujemy, publikując wyniki kwartalne. Wtedy też pokażemy, jaką bazę dla wyników tegorocznych stworzyła sytuacja powstała w trzecim, a jeszcze bardziej w czwartym kwartale 2008 r. Baza ta może być również atrakcyjniejsza, niż jeszcze niedawno niektórym się wydawało. A wracając do wyników finansowych: moim zdaniem są to czysto księgowe zapisy, ponieważ w bardzo dużym stopniu zależą od wyceny zapasów. I tu się pojawia zasadniczy problem. Przypomnę, że w tym roku Grupa Lotos, w związku ze zwiększeniem mocy produkcyjnych, będzie musiała zgromadzić większe niż dotychczas zapasy. Oznacza to dodatkowe koszty i dodatkowe, bardzo duże, obciążenie bilansu. Dlatego uważam, że konieczna jest zmiana podejścia państwa do zarządzania zapasami obowiązkowymi. Państwo powinno zdjąć ten ciężar z bilansów firm. Potrzebujemy takich rozwiązań, jakie są stosowane w Europie i na świecie, gdzie jest agencja rządowa, która zarządza zapasami obowiązkowymi. Mam nadzieję, że rząd wkrótce zaakceptuje tego rodzaju rozwiązanie i określi termin wprowadzenia go w życie. Decydując się na taki krok, państwo dałoby oddech kontrolowanym przez siebie firmom paliwowym i zarabiało na zwiększaniu wartości swoich udziałów. Zmagazynowana ropa byłaby w tym modelu własnością państwa, ale fundusze na funkcjonowanie agendy rządowej i na samo gromadzenie zapasów mogłyby pochodzić od takich firm, jak Grupa Lotos, Orlen czy J&S Energy. Ale to byłyby już zupełnie inne koszty niż obecnie. Sama budowa zbiorników na zapasy powinna być, moim zdaniem, przedsięwzięciem komercyjnym. Do tego trzeba szukać firm zewnętrznych. Powiem więcej: my już mamy kandydatów do realizacji tego projektu. Będziemy niedługo rozmawiać o szczegółach.
To jest zagraniczny partner?
- Tak, choć jeszcze nie podam szczegółów. W każdym razie były już spotkania na szczeblu rządowym i jest zgoda na prowadzenie dalszych rozmów. A kiedy poznamy szczegóły? Myślę, że już niedługo ułożymy sprawy z PERN-em i z OLPP i wtedy będziemy mogli powiedzieć więcej. Być może nastąpi to w lutym.
Czy rząd stać będzie na to, by wziąć na siebie obowiązek gromadzenia zapasów?
- Dla rządu będzie to nie koszt, ale inwestycja. Dzięki zmniejszeniu obciążenia spółek przechowujących zapasy szybciej będzie rosła ich wartość, a więc i wycena portfela akcji, których właścicielem jest bezpośrednio lub pośrednio Skarb Państwa. Będzie to też przejaw logiki polityczno biznesowej oraz zachęta do jeszcze silniejszego działania spółek w sferach ważnych dla bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Jakie konkretnie korzyści w wyniku postulowanych przez Pana zmian mogą odnieść firmy takie jak Lotos?
- Zmniejszą się obciążenia finansowe, które są wprawdzie natury księgowej, ale jednak bardzo silnie wpływają na regularnie publikowane wyniki Lotosu. Dzięki temu spółka będzie mogła przy większym zaufaniu i poparciu rynku szybciej budować swoją wartość, na czym skorzystają jej udziałowcy. Najwięcej korzyści odniesie z tego Skarb Państwa.
MSP deklaruje, że w związku z upływającą kadencją władz może ogłosić konkurs na członków zarządu Lotosu. Co Pan na to?
- Jest to jedna z form doboru zarządów. Czy da się jednak tak określić kryteria konkursowe, aby dokonać wyboru najlepszego z możliwych? Nawet dobra procedura nie zawsze sprawdza się w praktyce (np. wybranego w konkursie prezesa Orlenu Wojciecha Heydla zaledwie po kilku miesiącach zastąpił Jacek Krawiec – red.). Dlatego w każdym wypadku trzeba się zastanowić, na ile konkurs gwarantuje to, co chce się osiągnąć. Aco trzeba osiągnąć w Lotosie? Unas zarząd jest stabilny, tylko niekompletny (wciąż brakuje dwóch członków – red.). Lotos potrzebuje więc nie zmian dobrze pracującego zarządu, ale jego wzmocnienia.
Czy w Lotosie dałoby się w konkursie wyłonić dobry zarząd?
- Jeśli będzie spójny pomysł, kryteria konkursowe zostaną należycie sformułowane – to tak. Ale to jest zawsze ryzyko.
Czy zastanowi się Pan nad startem w ewentualnym konkursie, jeśli jego wynik będzie zależny od czynników politycznych?
- Właściciel ma prawo zmieniać zarząd, ale ma też obowiązek dbać o rozwój spółki. Polityka powinna polegać na budowie wartości firmy. Jeśli taki będzie sens wspomnianych czynników politycznych, to nie ma podstaw do nie pokoju.
W takim razie, czy weźmie Pan udział w konkursie?
- Chcę kierować spółką do czasu zakończenia tego wielkiego programu inwestycyjno-modernizacyjnego, który realizujemy. Uważam, że będzie to korzystne dla samej spółki i dla Skarbu Państwa, który jest większościowym udziałowcem. Dla mnie osobiście jest to najważniejsze zadanie zawodowe, jakie w życiu wykonywałem.
Dziękuję za rozmowę.