
Zarząd i związki uzgodniły oszczędności warte 340 mln zł.
Spółka obetnie część inwestycji i zamrozi prace pracownicze. W zamian zarząd obiecuje, że nie będzie zwolnień. Gdy w innych spółkach skarbu państwa związki zawodowe, nie przejmując się kryzysem, gardłują o podwyżki, w Lotosie zarząd spółki i związki zawarły wczoraj uczciwy kompromis. To dobrze, bo kryzys nie sprzyja krajowym koncernom naftowym. Widać to po Lotosie. Niedawno drugi co do wielkości producent paliw w Polsce poinformował, że nagłe zmiany na rynku ropy spowodowały duże straty wynikające z aktualizacji wartości zapasów. Tylko na wyniku operacyjnym w czwartym kwartale 2008 r. spółka straciła z tego powodu 880 mln zł. Osłabienie złotego zabrało z kolei Lotosowi dodatkowo 120 mln zł. I mimo uspokajających informacji płynących ze spółki o braku zagrożeń dla płynności finansowej, zarząd postanowił wdrożyć "pakiet antykryzysowy". Wczoraj podpisano porozumienie w tej sprawie ze wszystkimi sześcioma związkami zawodowymi. - Program ma przynieść w tym roku 340 mln zł oszczędności, pomóc w ustabilizowaniu płynności finansowej i zachowaniu miejsc pracy dla załogi całej grupy- informuje Grzegorz Szade, członek rady pracowników Grupy Lotos.
Coś za coś
Według niego, 140 mln zł spółka chce zaoszczędzić na różnego rodzaju kwestiach socjalno-administracyjnych i zamrożeniu podwyżek w firmie. - Rozmowy o podwyżkach zostały zawieszone do połowy roku. Jeśli się okaże, że wynik operacyjny będzie w tym okresie dodatni, możliwe będzie wznowienie rozmów o wzroście wynagrodzeń od 1 lipca - wyjaśnia Grzegorz Szade. Spółka tnie także inwestycje. Tu oszczędności mają wynieść około 200 mln zł. - Nie będzie natomiast cięć w programie 10+. Nie planujemy także ograniczenia wydatków na wiosenny remont instalacji rafineryjnych, co ma kosztować około 40 mln zł - mówi nasz rozmówca z Lotosu. Podkreśla, że zarząd zgodził się dać nagrodę pracownikom na początku 2011 r. Pod jednym warunkiem - do końca 2010 r. muszą pełną parą pracować wszystkie instalacje, zbudowane w ramach programu 10+.
Marzyciele i racjonaliści
Racjonalna postawa związków zawodowych w Grupie Lotos nie jest w dzisiejszych kryzysowych czasach czymś oczywistym. Niemal codziennie związkowcy spółek skarbu państwa wyciągają rękę po podwyżki. Tego - stawiając sprawę na ostrzu noża - żądają pracownicy KGHM czy Kompanii Węglowej. - Wszędzie, gdzie nadzór właścicielski jest słaby, a spółka ma dominującą pozycję na rynku, pracownicy domagają się podwyżek. I liczą, że budżet, czyli podatnicy, zaspokoi ich żądania. W Grupie Lotos jest inaczej. Mimo że i tu skarb państwa zachowuje kontrolę nad spółką, działa ona w konkurencyjnym otoczeniu. Musi się liczyć z PKN Orlen czy koncernami zagranicznymi. Związki muszą więc działać racjonalnie - twierdzi Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan. Pociesza, że Lotos to niejedyny przykład, gdy związkowcy potrafią porozumieć się z zarządem w obronie kondycji firmy i miejsc pracy. Tak jest w sektorze motoryzacyjnym, AGD czy meblarskim, tak może być w hutnictwie. Grzegorz Szade dodaje, że porozumienie było możliwe także dzięki postawie Pawła Olechnowicza, szefa spółki. - Jest w firmie od 2002 r., ma jasny plan jej rozwoju, większość mu ufa - mówi członek rady pracowników. Dlatego rada jest przeciwna planom ogłoszenia konkursu na nowego szefa spółki.