
Komunikaty
Co dalej z prywatyzacją Rafinerii Gdańskiej
Niechętny planowanemu przez PKN połączeniu z Rafinerią Gdańską minister Kaczmarek nie kieruje już reortem skarbu. Teraz PKN-owi mogą pomieszać szyki amerykańkie zobowiązania offsetowe
Teoretycznie wszystko wydaje się być przesądzone. Negocjacje w sprawie kupna 75 proc. pakietu akcji nadmorskiego zakładu prowadzi z Naftą Polską konsorcjum Rotch Energy i PKN Orlen. Po zmianach na stanowisku ministra skarbu (odwołanego Wiesława Kaczmarka zastąpił Stanisław Cytrycki) PKN wydaje się być bliższy niż kiedykolwiek kupna gdańskiego zakładu. Zwłaszcza, że Kaczmarek uchodził za osobę niechętną połączeniu dwóch największych polskich rafinerii. PKN pomieszać szyki mogą jednak zobowiązania offsetowe USA związane z zakupem przez Polskę myśliwców F-16.
Amerykański koncern Lockheed Martin zaproponował bowiem Rafinerii Gdańskiej pomoc finansową na zakup licencji na technologię związaną z programem modernizacji. Sama rafineria ma wydać na modernizację ok. 540 mln dol. Ile będzie kosztować licencja? Na razie nie wiadomo. PKN nie komentuje tych doniesień. Odpowiada, że trwają negocjacje, a pakiet offsetowy Lockheed to odległe plany. Gdyby jednak doszło do realizacji amerykańskich inwestycji mogłoby się okazać, że nieco ponad 270 mln dolarów za które konsorcjum chce kupić Rafinerię Gdańską jest zbyt niską kwotą.
Coraz większa liczba specjalistów zadaje sobie pytanie, czy fuzja jest celowa. PKN ma bowiem niewykorzystane moce produkcyjne nieco większe niż zdolności produkcyjne całej RG. Fuzja może doprowadzić - co byłoby dla Gdańska katastrofą - do ograniczenia znaczenia rafinerii i przekształcenia jej np. w bazę magazynową.
W opracowanym na zlecenie rafinerii przez jedną z firm konsultingowych dokumencie zakłada się połączenie nadmorskiego zakładu z trzema rafineriami z południowej Polski: Jasłem, Czechowicami i Gorlicami. Wiadomo, że pod względem produkcji paliw nadmorski zakład nie może się równać z PKN Orlen. Nawet jeżeli doliczyć możliwości małych rafinerii z południa Polski to i tak zdolności przerobu ropy to tylko niespełna trzecia część możliwości PKN Orlen.
Nie od dziś mówi się, że przyszłość RG mogłaby zagwarantować inwestycja w IGCC (Integrated Gasification Combined Cycle), czyli instalacje do zgazowywania miliona ton ciężkich pozostałości porafinacyjnych. Działają one już w kilkudziesięciu rafineriach na świecie mimo, że sama idea jest stosunkowo nowa. Instalacje pozwalają wytworzyć dodatkową benzynę, oleje, siarkę, a nawet kobalt i inne metale ciężkie.
Rafineria Gdańska po wybudowaniu za kilkaset milionów dolarów instalacji (mówi się nawet, że Amerykanie są gotowi wyłożyć 650 mln dol.) mogłaby się stać głównym ośrodkiem zgazowywania w naszej części Europy. Jej położenie mogłoby zapewnić dostawy ciężkich frakcji z innych także spoza Polski rafinerii.
Warto podkreślić, że IGCC oprócz rozwiązania problemu co robić z pozostałościami procesu rafinacyjnego pozwoliłaby dobrze zarabiać. Rafineria stałaby się także automatycznie zakładem, który spełnia wszystkie nawet najbardziej surowe kryteria ochrony środowiska.
Nic więc dziwnego, że w Gdańsku o budowie IGCC poważnie się myśli zwłaszcza, że wbrew pozorom nie wszystko zostało jeszcze przesądzone.
Według wstępnych informacji zysk netto gdańskiego zakładu wyniósł w ubiegłym roku 83 mln zł.
Dariusz Malinowski