logo

Komunikaty
Czy Nafta Polska zdecyduje się zakończyć przetarg na akcje Rafinerii Gdańskiej bez rozstrzygnięcia? Otworzyłaby w ten sposób drogę do połączenia rafinerii i PKN Orlen, ale już bez udziału firmy Rotch. Przetarg na 75 proc. akcji gdańskiej spółki trwa już dwa lata. Od czterech miesięcy Nafta Polska (działająca jak agencja prywatyzacyjna dla branży paliwowej) rozpatruje wspólną ofertę firmy Rotch Energy i PKN Orlen. Zakończenie przetargu bez rozstrzygnięcia wydaje się w obecnej sytuacji najbardziej logicznym wyjściem. Znawcy branży twierdzą, że gdyby Rotch miał zostać inwestorem w Gdańsku, to decyzję podjęto by już w styczniu, zwłaszcza jeśli ma partnera w postaci Orlenu. Wcześniej Rotch występował jako wyłączny oferent, potem pozyskał do współpracy Łukoil, a gdy to określono jako ryzyko polityczne, zamienił rosyjski koncern na polską firmę paliwową. Nieformalne decyzje Kilka dni temu wojewoda pomorski mówił o "zatrzymaniu przez rząd dotychczasowej ścieżki prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej" i o tym, że oferta Rotch i PKN Orlen została odrzucona. Premier Leszek Miller zaprzeczał temu mówiąc, że żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. To dementi miało znaczenie tylko formalne, bo rząd nie mógł ich podjąć. Procedura jest bowiem taka, że to najpierw Nafta Polska rekomenduje ministrowi skarbu koncepcję prywatyzacji, a minister przedstawia sprawę rządowi. Tymczasem sprawa prywatyzacji gdańskiej spółki ciągle jest w biurze Nafty Polskiej, a jej zarząd nie podjął decyzji. Zatem nie ma nawet pierwszego kroku do przeprowadzenia prywatyzacji. Z naszych informacji wynika, że na decyzję Nafty trzeba będzie jeszcze poczekać przynajmniej do połowy kwietnia. Bez względu na procedury formalne, trwają dyskusje o przyszłości rafinerii wśród polityków - tych związanych z regionem gdańskim i tych związanych ekipą rządzącą. W tym kontekście wypowiedź wojewody pomorskiego może świadczyć, że po prostu "wyszedł przed szereg" i choć formalnej decyzji rządu nie ma, to jest nieformalna zgoda wpływowych urzędników związanych z Leszkiem Millerem na to, by oferty Rotch i Orlenu po prostu nie rozpatrywać. Z naszych informacji wynika, że przetarg może faktycznie zakończyć się bez rozstrzygnięcia i jest możliwa fuzja dwóch największych polskich rafinerii. Połączyć prywatne z państwowym Decydując się na ogłoszenie przetargu na Rafinerię Gdańską, poprzedni rząd liczył na wpływy do budżetu. Z planów obecnego rządu wynika, że pieniądze ze sprzedaży akcji gdańskiej spółki mają posłużyć m.in. do realizacji programu restrukturyzacji firm Wielkiej Syntezy Chemicznej (który opracowuje Nafta Polska). Chodzi o ok. 270 mln dolarów - tyle oferowało za akcje gdańskiej firmy konsorcjum Rotch i Łukoil. Rezygnując z przetargu skarb państwa musiałby zyskać "coś" w zamian. Byłyby to akcje PKN Orlen. Obecnie skarb wspólnie z Naftą Polską ma ok. 27 proc. akcji Orlenu. Udział ten wzrośnie w przypadku wniesienia 75 proc. akcji rafinerii. O ile - to zależeć będzie od wyceny tych udziałów. Zakładając jednak, że rafineria jest warta ok. 360 mln dolarów, a PKN Orlen ok. 2 mld dolarów i nastąpi pełne połączenie firm, to w efekcie akcjonariusze gdańskiej spółki mogliby otrzymać ok. 15 proc. akcji PKN. Dla skarbu państwa oznaczałoby to wzrost udziałów w Orlenie do ok. 35 proc. Pracownicy rafinerii także otrzymaliby akcje Orlenu. Na taką operację musiałby się z jednej strony zgodzić rząd, a z drugiej akcjonariusze płockiej spółki. Wśród nich jest Jan Kulczyk, którego firmy mają ponad 10 proc. akcji Orlenu. Gdyby obecna oferta Rotch i Orlen została zaakceptowana i doszłoby do transakcji, a następnie fuzji obu rafinerii, akcjonariuszem PKN zostałby Rotch. W rządowym programie konsolidację Orlenu i gdańskiej firmy uzależniono m.in. od zapewnienia właściwej ochrony interesów konsumentów i bezpieczeństwa energetycznego. W tym kontekście negatywnie o fuzji dwóch rafinerii wypowiada się Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego, która skupia zagraniczne koncerny działające w naszym kraju. Organizacja twierdzi, że "brak konkurencji będzie sprzyjał utrzymywaniu wysokich cen paliwa, a uzależnienie sektora paliwowego od jednego przedsiębiorstwa spowoduje niską konkurencyjność krajowej gospodarki i osłabi bezpieczeństwo energetyczne kraju". Wzmacnianie Gdańska Rządowy program prywatyzacji sektora dopuszcza wniesienie do gdańskiej spółki akcji lub majątku rafinerii południowych (Czechowice, Glimar i Jasło), a także firmy wydobywczej Petrobaltic. Taką konsolidację, która umożliwiłaby stworzenie grupy kapitałowej Lotos, popiera zarząd Rafinerii Gdańskiej. Nieoficjalnie mówi się też o poparciu dla tej koncepcji w samej Nafcie Polskiej. Nie wiadomo jednak, czy władzom Nafty odpowiada pomysł zarządu rafinerii, by skierować na giełdę akcje powstałej w ten sposób grupy kapitałowej Lotos. Być może chodzi o wzmocnienie rafinerii, a następnie jej połączenie z Orlenem. Zrealizowanie takiego rozwiązania na pewno potrwałoby kilka miesięcy. Ma ono jednak taki plus, że wobec Orlenu grupa Lotos byłaby silniejsza i więcej warta niż obecnie sama rafineria. Agnieszka Łakoma