logo

Komunikaty
Połączenie PKN Orlen i Rafinerii Gdańskiej oznaczać będzie, że państwo zamiast 30 proc. Orlenu będzie miało powyżej 40 proc. akcji. To krok wstecz, jeśli chodzi o prywatyzację. Skarb państwa nie zawsze jest stabilnym akcjonariuszem. Może rozdawać akcje, jak zrobił z TP SA, i przez to obniżyć wartość spółki - mówi Marek Modecki, partner spółki doradczej Concordia oraz członek zarządu Rotch BV Dominika Wielowieyska: Czy skarb państwa ma jakikolwiek interes w tym, aby sprzedawać Rafinerię Gdańską właśnie Rotchowi? Marek Modecki: Rotch wygrał ten przetarg, zaoferował najlepszą cenę i najlepszy pakiet inwestycyjny. Konsorcjum Rotch/Orlen zapewni rozwój Rafinerii, co z punktu widzenia jej właściciela powinno być najważniejsze. Lobby prorosyjskie rozpowiada, że ktokolwiek kupi Rafinerię, to zaraz odsprzeda ją Rosjanom, i to jeszcze z pośrednictwem Jana Kulczyka. Dlatego skarbowi państwa rzekomo nie opłaca się sprzedawać Rafinerii Rotchowi. A przecież to nielogiczne. Po pierwsze, nie zapominajmy, że Orlen ma prawo pierwokupu. Po drugie, inne warianty dysponowania akcjami Rafinerii są ograniczone umową, jest okres, w czasie którego nic nie można zrobić z tymi akcjami. Z moich informacji wynika, że ten zapis o okresie, w którym nic nie możecie zrobić z akcjami Rafinerii, wypadł z umowy. - Nie ma jeszcze ostatecznej umowy. Moim zdaniem ten okres będzie zbieżny z okresem wykonania zobowiązań inwestycyjnych. Gdyby Rotch chciał sprzedać swoje akcje, to musi mieć zgodę Orlenu. Z kolei gdyby Orlen kupił Rafinerię bez Rotcha, to przecież i tak może ją odsprzedać Rosjanom. Zresztą za tę cenę, o której teraz się mówi, Rosjanie raczej by tego nie kupili. Kolejnym argumentem przeciwko tezie głoszonej przez prorosyjskie lobby jest fakt, że jeśli Orlen połączy się z Rafinerią, to my nie będziemy mieli nic do sprzedania bo będziemy mieć akcje Orlenu. Akcje Orlenu są dostępne na giełdzie i każdy je może kupić. Twierdzenie, że akcje Rafinerii Gdańskiej chcemy odsprzedać rosyjskiemu Jukosowi, to mit. Czy Rotch rzeczywiście jest w stanie sfinansować tę transakcję? Zaproszenie inwestora finansowego ma tylko wtedy sens, gdy oferuje on gotówkę. - Oczywiście że jesteśmy w stanie. Czy Rotch liczy na przychylność banków, bo ma za plecami silny Orlen? Z naszych informacji wynika, że Dresdner Kleinwort Benson odmówił Wam finansowania. Podobnie jak WestLB. Pozostał jeszcze BRE... - Ja nie mogę publicznie rozmawiać o tym, jak wyglądają nasze rozmowy z bankami współfinansującymi projekt. Mogę jednak zapewnić, że to finansowanie mamy, że mamy dwie oferty od banków i negocjujemy dla siebie jak najlepsze warunki. Co to znaczy, że my korzystamy z gwarancji Orlenu? Orlen nie da nam gwarancji na nasz kredyt, bo musiałby to wykazać w swoim bilansie. Pani informatorzy zaraz powiedzą: "Rotch będzie chciał mieć opcję odsprzedaży swoich akcji Orlenowi". Rzeczywiście taką opcję chcemy mieć. Jeśli zgadzamy się na to, by Orlen przejął zarząd operacyjny nad spółką, to w momencie, kiedy ten zarząd nie będzie nam odpowiadał, chcemy mieć możliwość odsprzedania akcji Orlenowi. Ale musimy mieć na to zgodę Nafty Polskiej. Z rozmów, które prowadzimy z Naftą Polską, wynika, że w ciągu dwóch-trzech lat to nie będzie możliwe. Jaki jest sens udziału Rotcha w tej transakcji? Orlen jest dla was wsparciem i daje gwarancje na kupno 75 proc. akcji rafinerii, stając się właścicielem tylko 25 proc. akcji. - O tym już mówiliśmy, decyduje tutaj cena i pakiet inwestycyjny. Ponadto Rotch wniesie do Rafinerii swój know how w zakresie inżynierii finansowej i logistyki sprawdzony we współpracy z Shellem. Jeśli dojdzie do połączenia obu spółek, a Rotch stanie się jednym z akcjonariuszy, to będzie dobry sygnał dla zagranicznych inwestorów. Bo to oznacza, że w tej firmie będzie mniej udziałów państwa. Przyjmijmy teoretycznie tę wersję, którą pani opisuje, czyli połączenie Orlenu i Rafinerii bez udziału Rotcha. Minister skarbu znajdzie się w delikatnej sytuacji w stosunku do akcjonariuszy Orlenu. Z jednej strony będzie sprzedającym, a z drugiej kupującym. Nie będzie na to łatwo uzyskać zgody akcjonariuszy Orlenu, którzy mogą zablokować transakcję. Oni wcale nie chcą mieć w Orlenie jeszcze większego udziału skarbu państwa. Przecież połączenie Orlenu i Rafinerii oznacza dla zagranicznych akcjonariuszy podniesienie wartości ich akcji. - To oznacza większą zależność od państwa, a tego oni nie chcą. Inwestorzy kupowali akcje Orlenu jako akcje prywatyzowanej spółki. Państwo zamiast 30 proc. będzie miało powyżej 40 proc. akcji. To krok wstecz, jeśli chodzi o prywatyzację. Skarb państwa nie zawsze jest stabilnym akcjonariuszem. Przykład TP SA pokazał, że przez rozdawanie akcji skarb państwa obniżył wartość tej spółki. Finansowo ten wariant połączenia Rafinerii i Orlenu bez Rotcha jest dla skarbu państwa najkorzystniejszy. Rząd może przekonać zagranicznych akcjonariuszy, że zaraz po połączeniu odsprzeda pakiet akcji jakiemuś inwestorowi, i w ten sposób rozwieje ich obawy, że państwo będzie chciało się wtrącać w sprawy spółki. - Nie jestem pewien, czy te zapewnienia rządu przekonają zagranicznych akcjonariuszy Orlenu. Cała operacja połączenia obu firm potrwałaby ze dwa lata. Akurat zbliżałyby się wybory parlamentarne, a z polskich doświadczeń wynika, że żaden rząd przed wyborami nie pozbywa się chętnie państwowych spółek. Poza tym nie będzie wpływu do budżetu z prywatyzacji. Powtarzam, dajemy dobrą cenę. Rotch jest wiarygodny, mimo wszystkich kontrowersji prasowych, jakie wokół niego istnieją. Tak, jest spółką niepubliczną i dlatego trudno ją sprawdzić. Ale ważne jest to, że Rotch ma doświadczenie, jak pozyskiwać kapitał dla takich projektów inwestycyjnych jak Rafineria. Dlaczego Rotch znalazł się w tym projekcie? Dlatego że w Wielkiej Brytanii wspólnie z Shellem stworzył efektywny model zarządzania dystrybucją paliw, który ma do dzisiaj. Ten sam sprawdzony model może zastosować w Polsce przy współpracy z Rafinerią, co przyczyni się do lepszego wykorzystania majątku trwałego RG. Wizerunek Rotcha w Polsce nie jest najlepszy. Pojawia się mnóstwo domysłów, do kogo tak naprawdę należy... - Wizerunek Rotcha pogorszyła prasa po rozstaniu się Rotcha z Łukoilem, komuś na tym zależało.Właścicielem Rotcha jest Robert Tchenguiz i jego rodzina. A jednocześnie mówi się, że za nim stoją np. rosyjskie koncerny lub arabscy szejkowie. - Bzdura kompletna. Rotch posiada nieruchomości, z których 60 proc. jest wynajmowane rządowi brytyjskiemu. Myślę, że rząd brytyjski sprawdził dostatecznie jego wiarygodność. Czy sądzi Pan, że rząd skłania się do unieważnienia przetargu, a tym samym wyłączenia Rotcha z gry, czy też przetarg zostanie dokończony? - Nie wiem. Jedni mówią tak, inni - inaczej. My robimy swoje: negocjujemy z Naftą Polską. Chcę podkreślić, że zarówno Rafineria Gdańska, jak i Orlen są za małe, aby przetrwać na rynku europejskim. Nie są poważnymi graczami w Europie Środkowej. Kiedyś to połączenie i tak będzie musiało nastąpić. Im wcześniej, tym lepiej. Popatrzmy na to, co robi węgierski MOL czy też austriacki OMV, i wyciągnijmy z tego wnioski. Z różnych źródeł docierają o nas informacje, że Rotch współdziała z Kulczyk Holding np. przy zabiegach o finansowanie projektu w Dresdner Kleinwort Benson. - To jest absolutna nieprawda. Nie było tam żadnego udziału Kulczyka. Na pewno Kulczykowi z punktu widzenia znaczącego akcjonariusza zależy na tym, aby ta transakcja się dokonała.Tak samo zależy na tym wszystkim innym akcjonariuszom Orlenu zainteresowanym budowaniem wartości spółki. On pewnie też nie chce, by przetarg się przeciągał albo został unieważniony. Przeciąganie tej operacji jest po prostu niekorzystne dla Orlenu. Gdy zwróciliście się do Kleinwort Dresdner, to mówiliście: przeprowadźmy to tak jak prywatyzację TP SA. Przypomnijmy: akcje TP SA kupił France Telekom oraz Kulczyk Holding... - Przy prywatyzacji TP SA moja spółka Concordia doradzała France Telekom, a nie Kulczykowi. Na Waszej stronie internetowej jest informacja, że pracowaliście też dla Kulczyk Holding np. przy wchodzeniu KBC do Warty, należącej do Kulczyka. - Tak, zgadza się, doradzaliśmy Warcie w rozmowach z KBC. Ale niech pani nie wyciąga zbyt dalekich wniosków z faktu, że czasami współpracujemy z Kulczykiem. Współpracujemy też np. z Agorą i nic z tego nie wynika. Ja cieszę się, iż Jan Kulczyk popiera ten projekt. Łatwiej jest zrealizować jakikolwiek projekt inwestycyjny, gdy działa się w przychylnym otoczeniu. Janusz Lewandowski przekonywał ostatnio na łamach "Gazety", że Rafineria nie musi być połączona z Orlenem i można do Rafinerii zaprosić poważnego rosyjskiego inwestora. - Politycy zadeklarowali, że dziś nie chcą jeszcze obecności Rosjan w tym strategicznym sektorze. Jeśli państwo polskie sprzeda rosyjskim inwestorom rafinerię, to daje im półki wystawowe. Bo towar wszyscy mają. Rząd w ten sposób dałby Rosjanom olbrzymie możliwości rywalizacji z Orlenem, w którym skarb państwa ma znaczący udział. I to dla Orlenu mogłaby być rywalizacja zabójcza. Oni naprawdę tanio tę ropę wydobywają, a Orlen dostępu do pól naftowych nie ma. I dlatego mnie podoba się sposób myślenia, który mówi: spróbujmy połączyć te dwie rafinerie - Orlen i Gdańską. Potem trzeba połączyć się z OMV i MOL. Zrobimy duży koncern środkowoeuropejski. A później możemy zaprosić Rosjan do współpracy. Tu chodzi o zbudowanie prawdziwego koncernu z ośrodkiem konsolidacji w Polsce. Akwizycja Rafinerii Gdańskiej przez konsorcjum Rotch/Orlen to pierwszy krok do realizacji tego planu. rozmawiała Dominika Wielowieyska