
Żużlowcy Lotosu godnie zakończyli sezon w pierwszej lidze. W ostatniej kolejce pokonali na własnym torze Stal TeleNet Strabag Gorzów 57:31. Kilka tygodni temu wydawało się, że to spotkanie rozstrzygnie kto awansuje do ekstraligi. Gdańszczanie zwyciężając jednak w Gorzowie, postawili kropkę nad i. W niedzielę wynik nie miał większego znaczenia, ale gospodarze zamierzali godnie zakończyć sezon. Zwłaszcza zrehabilitować się za dwie ostatnie porażki - w Lublinie oraz w Rzeszowie. Gdańszczanie ściągnęli ostatecznie Briana Kargera. Postanowili podziękować Duńczykowi za wkład w awans do ekstraligi. - Doceniamy to co zrobił dla nas Karger. Postanowiliśmy wybaczyć Duńczykowi jego absencję w Lublinie, kiedy w ostatniej chwili zadzwonił i tłumaczył się, że jest chory. Poza tym kończy on sportową karierę. Miejmy nadzieję, że będzie dobrym ambasadorem polskiego żużla w swoim kraju - powiedział prezes Lotosu, Marek Formela. Wszyscy zawodnicy Lotosu, trener Grzegorz Dzikowski, kierownik Mirosław Berliński, mechanik Krzysztof Fede, otrzymali pamiątkowe patery. Karger dodatkowo kask. Z kolei szef polskich sędziów - Jerzy Kaczmarek wręczył puchar w imieniu Polskiego Związku Motorowego. - Obyście przeżywali jak najwięcej takich chwil - stwierdził Kaczmarek. Z trybun ktoś wówczas krzyknął, że gdański zespół już nigdy nie spadni z krajowej elity. - W przyszłym roku obchodzimy 60-lecie klubu. Obiecujemy walczyć o czołową czwórkę. Trójmiastu to się należy - mówił prezes Formela. A później zaczął się mecz. Z awizowanego składu w Lotosie zabrakło Krzysztofa Jabłońskiego. - Początkowo mieli jechać zawodnicy, którzy od początku przygotowywali się razem do sezonu. Bez Krzyśka Stojanowskiego, ale jego imiennik Jabłoński zaskoczył nas swoją wypowiedzią. Stwierdził, że przez gdańskich działaczy Lotos przegrał w Lublinie (Lotos jego zdaniem powinien się domagać walkowera, bo mecz z powodu zapadających ciemności został przerwany - wyj. red). Sam zapomniał ile zdobył punktów. Musieliśmy nim potrząsnąć. Dlatego jego zastąpił Karger. W mecz nie zabrakło walki. Z tego powodu nie wszystkie wyścigi kończyły się w kompletnym składzie. Najlepszym zawodnikiem był Tomasz Chrzanowski z Lotosu. Komplet 15 punktów z bonusem mógł zdobyć jego kolega - Roberta Kościecha. W 15 wyścigu na ostatnim okrążeniu spowodował upadek Roberta Flisa i został przez sędziego wykluczony. Godnie z Lotosem pożegnał się Krzysztof Stojanowski, który wraca do Zielonej Góry. Kibicom teraz pozostało nasłuchiwać wieści dotyczących wzmocnień gdańskiego zespołu. Bo zmiany kadrowe będą i to spore. - Karger pojechał w ramach pojednania, Teraz może będziemy współpracować w innej formie - powiedział trener Lotosu, Grzegorz Dzikowski. - Gdańsk to pierwszy klub, z którym będę rozmawiał na temat startów w przyszłym sezonie. Na razie cieszę się z awansu - dodał Robert Kościecha.
Sławomir Lucewicz dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Grupy Lotos SA.
- W żadnej z dyscyplin, które wspieramy, staramy się nie wnikać w sprawy personalne. Od tego są profesjonaliści. Powtarzamy tylko, że jeżeli mamy możliwości, starajmy się wykorzystywać polskie talenty. Naszym marzeniem jest krajowy skład Lotosu w przyszłym sezonie. Ale to niezwykle trudne zadanie skompletować taki zespół.
Waldemar Bartelik prezes Energi SA
- Lotos w przyszłym sezonie powinien walczyć o miejsce na podium. W tym celu należy kupić dwóch najwyższej klasy zawodników. Opierając się na Polakach taki cel nie będzie możliwy do zrealizowania. W przyszłości być może tak, ale w takim wypadku należy wprowadzać systematycznie do drużyny młodych jeźdźców.
Maciej Polny - Dziennik Bałtycki