
Nie będzie kolejnej taniej sieci stacji benzynowych. Z planów jej budowy zrezygnowała Grupa Lotos. W tym roku tanie sieci stacji benzynowych otworzyły norweski koncern Statoil oraz największy gracz na rynku detalicznym PKN Orlen. Atutem tanich sieci jest niższa niż u konkurencji cena benzyny - przeciętnie o kilka groszy na litrze.
Jednak nic za darmo - stacje działające pod tanią marką oferują tylko minimum innych usług. Brakuje na nich myjni, dobrze zaopatrzonych sklepików oraz restauracji.Od kilku miesięcy spekulowano, że tanią sieć będzie chciała uruchomić także Grupa Lotos - drugi koncern paliwowy w kraju co do liczby stacji benzynowych (ma ich prawie 400). W czwartek spółka zdementowała te plotki. - Nie będziemy wprowadzać nowej taniej marki. Spółka ma inne plany rozwoju - poinformował wiceprezes Wojciech Kowalczyk.
Jakie? Firma chce najpierw skonsolidować już posiadane stacje benzynowe. Teraz w strukturach Lotosu znajdują się bowiem obiekty zarządzane na trzy sposoby: stacje własne, stacje partnerskie (należące do indywidualnych właścicieli, ale działające pod logo Lotosu) oraz stacje patronackie (najczęściej działające pod starym logo Rafinerii Gdańskiej). Do tego dochodzą niedawno przejęte stacje Esso oraz Slovnaftu. Właśnie ta różnorodność marek zdaniem specjalistów przyczyniła się do porzucenia idei taniej marki. Co więcej, 400 stacji grupy to po prostu zbyt mało.
Najnowszy pomysł spółki zakłada, że będzie ona starała się działać pod jedną marką i plasować się pomiędzy markami tanimi (np. stacje przy sieciach supermarketów) i najdroższymi (Shell i BP). - Widzimy Lotos jako firmę oferująca dobrą jakość usług przy stosunkowo niskich cenach - zapowiada Kowalczyk. Zdaniem analityków taki plan ma szanse powodzenia. Po tym, jak dysponujący siecią ponad 1,9 tys. stacji Orlen podzielił ją na tani segment ekonomiczny i drogi - premium, w środku rynku wytworzyła się pustka. Efektem nowej strategii Lotosu ma być zwiększenie udziału w sprzedaży detalicznej paliw z obecnych niespełna 6 proc. do ponad 10 proc. za cztery lata.